sobota, 25 marca 2017

Wiedza o JA.

Szedłem wczoraj spać z myślą, że od jutra znowu będę zmieniał siebie. Próbowałem usnąć już o 22.30, ale bezskutecznie. Ostatecznie udało mi się około północy, a budzik miałem nastawiony na ósmą... Wstałem, przestawiłem budzik o półtora godziny i poszedłem spać.

Zaczęło mi się śnić, że coś chodzi po moim ciele i zacząłem to strzepywać. Nic to nie pomagało i ostatecznie się obudziłem ze swędzeniem w górnej części ciała. Ostatnimi czasy na moim ciele zaczęły pojawiać się czerwone plamki, zaczęło się od jednej dużej, która trochę się powiększała; potem sukcesywnie zaczęły się zjawiać kolejne. Chyba jednak w poniedziałek pójdę do lekarza. I do tego te swędzenie. Obudziłem się nie półtora, a półgodziny po ósmej, dokładnie się umyłem, wrzuciłęm całą pościel do prania i zabrałem się za wykonywanie zadań z listy.

Początkowo szło mi w miarę nieźle. Nawet nie za często marnowałem czas w Internecie. Aż doszedłem do poszukiwania dokumentów potrzebnych do złożenia PITu - i tu zaczęły się schody. Postanowiłem, ze dokładnie sprzątnę pokój, a i przy okazji znajdę ten dokument.

Czułem się wtedy kompletnie zablokowany, robiłem to bez żadnych emocji, lub ze smutek i sprzątałem po kawałku pokoju. Ciągle przelatywały mi myśli - po co ja to robię, inni teraz żyją, a ja wegetuję. Ale przypominały mi się słowa pewnego znajomego z uczelni - po prostu rób. To nic że bez sensu. Jakbym przerwał sprzątanie, to bym resztę czasu po prostu zmarnował. Momentami zdarzało mi się coś zadziwiającego...

Zachciewało mi się żyć! Tak na chwilę, a potem wszystko wracało. Myślałem sobie, że tak będę ciągle pracował i może przyniesie to istotny efekt. Że kiedyś będę miał taki dom jak chcę i świetnie go urządzę, sprzątanie będzie miało tam sens. Dalej zniechęcałem się przy każdej półce, dokumentów nie znalazłem i doszedłem do momentu, gdy do sprzątnięcia pozostała mi tylko podłoga.

Chciałem ją zamieść, ale tylko bym nakurzył w pokoju. Pomyślałem, by pójść po odkurzacz, ale go nie było. Sprawdzam na tablicy ogłoszeniowej w akademiku, kto jest za niego odpowiedzialny. Nie chciałem tam iść, myślałem, że i tak już za późno, by kogoś poznać. Pewnie ktoś kiedyś zwróci ten odkurzacz, więc po co się pytać. Ale poszedłem. Chwila lęku, ale zapukałem, usłyszałem to, co i tak wiedziałem, uśmiechnąłem się i tyle. Koniec rozmowy i od razu rozczarowanie i poczucie winy. Dlaczego tak mało się uśmiechała? Za blisko jej stanąłem. Pewnie głupio brzmiałem. Myślałem o tym schodząc do pokoju.

Na miejscu już miałem iść po zmiotkę, ale nagle zacząłem słyszeć szumienie - to był odkurzacz. Wiedziałem już gdzie jest i pozostało tylko na niego poczekać. Ale myślę, może poćwiczę się w kontakach społecznych? Poszedłem na górę, idąc na znanym dźwiękiem. Dochodzę do pokoju i nagle zakręciłem w lewo do kuchni. Stres wziął górę, bałem się zadzwonić. Myślę sobie, dobra wyjdę głupio, ale zadzwonię. Zapytałem się, kiedy skończy odkurzać, bo myślałem, czy już mam zamiatać, mówi, że za pół godziny. Bo tej rozmowie również byłem rozczarowany, jej twarz była jeszcze mniej ekspresywna; i jak można odkurzać przez pół godziny?

Dokończyłem sprzątanie pokoju i przygotowanie ubrań na jutro, i poszedłem wyrzucić śmieci. Ubrałem się bardzo ciepło, a idąc do śmietnika, wylatywały mi z niego papierki. Postanowiłem pozbierać je wracając. Ale byłem przekonany, że na kogoś natrafię po drodze i sobie coś pomyśli, gdy zacznę je zbierać z ulicy. Wyrzuciłem śmieci. Zaczęłem wracać. Szło dwóch chłopaków, których się wstydziłem.

Od razu się zestresowałem i schyliłem głowę, jeden mi powiedział "Cześć", ja odpowiedziałem i nie pozbierałem papierków. Chwilę ze sobą walczyłem, ale jednak po nie wróciłem. Gdy tamci wchodzili do klatki, to jeden z nich zaczynał się na mnie patrzeć - ale jednak pozbierałem je do końca. Potem atakowały mnie dołujące myśli przez około pół godziny. Ostatecznie uznałem, że bardziej przejmuję się opinią ludzi, który się mną w ogóle nie interesują, niż zdaniem moich rodziców.

Wróciłem. Zjadłem. Zacząłem szukać kolejnych aktywności - byle działać! Znalazłem wydarzenie: spotkanie z autorką z warsztatem pisarskim i myślę: "dobra, idę". Chodzi o to, by działać.

(...) - zmęczyłem się

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz